Wśród tłumu żałobników, pośród robotników, towarzyszy partyjnych i zwykłych obywateli Czesnoradzkej KRR, dostrzec można było również postać nietypową – ważnego urzędnika z Kotliny Edelweiss. Jego starannie ufryzowana czupryna i nieskazitelny, choć wyraźnie nieprzyzwyczajony do radzieckiej aury płaszcz, wyróżniały go na tle zgromadzonych.
Stał z poważną miną, zapewne starając się okazać należny szacunek chwili, choć nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że z równą uwagą, co na trumnę Tow. Drenina, zerkał też na porcelanowe popiersia, jakby zastanawiając się, czy jedno z nich zmieści się w jego walizce jako nietypowa pamiątka z wizyty.
Ostatecznie nie zdecydował się na "zapożyczenie" popiersia.